To był spokojny dzień. Rano śniadanko, później leżakowanie na górnym pokładzie i obserwacja zycia płynącego na brzegu Nilu. Super!!!! Ktoś łowi ryby, ktoś pracuje na polu, ktoś właśnie zdejmuje galabiję i nagusieńki jak go Bóg stworzył wskakuje do Nilu by się ochłodzić. Po chwili wychodzi z wody i namokre ciało zakłada galabiję i pracuje dalej. Widoki są przednie. Nad brzegiem zielono a w oddali już tylko pustynia. Nad brzegiem kwitnie życie w oddali pustka i cisza gorącego piasku.
około 11 schodzimy na ląd by zwiedzić świątynię Horusa w Edfu. Na miejsce dojeżdżamy bryczkami zaprzęgniętymi w strasznie chude konie. Żal nam tych koni :(
Po przeszło godzinnym zwiedzaniu wracamy na pokład. Załoga czeka na nas z schłodzoną herbatką z hibiskusa i schłodzonymi ręcznikami do okładów. SUPER
Po obiedzie małe spanko( klimatyzacja już działa) i a później znów lenistwo na pokładzie i spoglądanie na wolno płynące życie na brzegu.
Wieczorem przebieramy się w Egipcjan: galabije, odpowiedni makijaż, kolorowe chusty i bawimy się przy egipskiej muzyce.
Po północy chłodzimy sie na górnym pokładzie, statek płynie, księżyc nad nami w pełni, my sączymy zimnego drinka.... życie jest cudowne.