O 5 rano ruszamy w drogę. Pojedziemy w konwoju. poruszanie po Egipcie pojedyńczych autokarów jest niemożliwe.
Pani Beatka nasza pilotka ma dla nas smutną wiadomość. Dziś w nocy na Półwyspie Synaj byly zamachy bombowe na hotele turystyczne. Zginęli turyści. Pani Beatka powiedziała, że jeśli ktoś chce wrócić do kraju to bedzie taka mozliwość. Nikt sie nie zdecydował. Po dwóch godzinach rozdzwoniły się nasze teleony. Dzwonili nasi bliscy, którzy dowiedzieli się o tym co się stało w Egipcie.
A my pokonujemy górzystą pustynię. Za oknami zachwyca krajobraz, który po dłuższym czasie robi się monotonny i senny. Smutne są też obrazy egipskiej biedy.
Po kilku godzinach jazdy docieramy do Luksoru. Przed nami NIL. Warta w porównaniu z nim to wąska strużka :)
Zaczynamy zwiedzanie od Doliny Królów. Termometr wskazuje 56 stopni. Dajemy radę. Zwiedzamy trzy wybrane grobowce. Zachwycaja barwne malowidła na ścianach grobowców.
Następnie udajemy się do naszej pierwszej świątyni egipskiej. Jest to świątynie Hatszetsut - pierwszej kobiety faraona. Podziwiamy trzypoziomową świątynię.
Dalej kilka zdjęć przy Kolosach Memnona i druga świątynia Medinet Habu. Podziwiamy pylony świątynne i batalistyczne reliefy przedstawiające walki Ramzesa III. Świątynia jest dobrze zachowana. Warto ją zobaczyć!
Póżnym popołudniem zostajemy zakwaterowani na statku. Od teraz to nasz środek transportu. Tu spotkała nas niespodzianka. Rejs miałyśmy wykupiony na statek czterogwiazdkowy a tu kwaterunek dostajemy na pięciogwiazdkowym.
Wieczorem zapoznanie z załogą. I choć już jesteśmy na statku to nie płyniemy. Juton rano zwiedzamy dalej Luksor.
Już o 8 rano spacerujemy po Dolinie Królowych. Słonce jeszcze nie grzeje tak mocno. A grobowce krolowych zachwycają jeszcze bardziej. Kolory na ścianach sprawiają wrazenie, ze niektóre zostały skończone w zeszłym tygodniu.
Najmocniejsze słońce przeczekujemy na statku. Niestety popsuła się klimatyzacja. Pot leje się strumieniami.
Popołudniu zwiedzamy świątynię w Luksorze. Przed wejściem jeden z uczestników naszej ekipy mdleje i trzeba go odwieść do szpitala. Zemsta faraona zaczęła wśrod nas działać. Jestem tak przejęta, że za chwilę mnie też dopadnie, że nie mogę skupić się na podziwianiu świątyni.
Po wyjściu ze świątyni idziemy z Arlettą na zimną coca colę. Trzeba szybko sie napić i zabić bakterię. Jestem tak poddenerwowana, że nie moge się doczekać picia. W końcu kupujemy. Prosto z lodówki. Taka zimniutka. otwieram. Pije......i czuję, że coś dziwnego się dzieje w moim przełyku.....po chwili ktoś mnie budzi....ja nie chce się budzić... tak dobrze się spało....widzę nad sobą twarz Arletty wołającej Hania, Hania...twarze zdziwionych Arabów....to nie łóżko...to luksorski chodnik...ZEMDLAŁAM :):) szok termiczny! rozgrzany organizm i lodowate picie.... nigdy tego nie łączcie....no chyba, że chcecie przeżyć taka przygode! Ja wybrałam sobie chodnik przed Mc Donaldem w Luksorze i w klimatyzowanym lokalu sympatyczni Arabowie przywracali mnie do świata świadomych:)
Po powrocie na statek w czasie kolacji dochodzą nas jakieś "hałasy". Dźwięk bębnów, śpiew, pojawia się taneczny orszak...mówię do moich znajomych "a ci co tak halasują?"
A tu orszak podchodzi do naszego stolika z tortem na którym jest napis HAPPY BIRTHDAY... Zapomniałam to był dzień moich urodzin. Tak więc jeszcze tańce, życzenia, były nawet prezenty :)
Wieczorem leżymy w swojej kajucie i czujemy statek rusza w rejs po Nilu. Płyniemy.